Moi Kochani!
Z racji tego, ze za parę dni mam egzamin z fortepianu, będę teraz we wszystkich wolnych chwilach ćwiczyć, dlatego przez najbliższy tydzień nie będę pisała opowiadań :-(
Moi Kochani!
Z racji tego, ze za parę dni mam egzamin z fortepianu, będę teraz we wszystkich wolnych chwilach ćwiczyć, dlatego przez najbliższy tydzień nie będę pisała opowiadań :-(
Rozdział 5
- Czy mogę Ci towarzyszyć? - zapytał Antonio
- Tak, myślę, że tak - odpowiedzialam, trochę się rumieniac
- Rosa, co ja widzę, ty się rumienisz?- Antonio zachichotal (znowu)
- Wcale nie! - krzyknęłam, co na chwilę mu zamknęlo usta, po czym wybuchnął smiechem - Może byśmy tak sprawdzili, o której mamy autobus, a ja bym poszła do toalety, bo tam wlasnie zamierzalam pójść zanim mnie zatrzymałes! -powiedziałam coraz bardziej rozzloszczona, między innymi faktem, ze jak już wspomniałam mialam rozmazany tusz do rzęs i rozczochrane wlosy, a on prezentuje się nienagannie
- Rosa, po pierwsze, powinnaś być choć trochę wdzięczna, ze Cię ocalilem przed upadkiem, bo mogłaś już siedzieć w szpitalu, po drugie, ja już sprawdziłem kiedy mamy autobus, jest jutro rano.- powiedział z nieodgadnionym wyrazem twarzy, wyraźnie coś knuł
- Okej, okej, na prawde dziękuję, ze mnie uratowales, ale czekaj, co ty powiedziales? Ze kiedy mamy autobus, jutro rano?! - dopiero teraz to do mnie dotarlo
- Tak, właśnie tak, i radziłbym Ci się pospieszyć, bo musimy znaleźć jakiś pokój na noc, no chyba, że wolisz spać na dworcu, albo na ławce w parku- powiedział Antonio z zawadiackim usmiechem
- Dobrze, ale najpierw musisz chwilkę na mnie poczekać - powiedzialam, również się uśmiechając i ruszyłam w stronę toalety.
Kiedy tam dotarłam szybko wyjęłam szczotke z mojej torby podroznej i zaczęłam rozczesywac moje, nieposłuszne wlosy. Później obmylam twarz zimna woda i wytarłam ręcznikiem. Byłam nawet zadowolona z efektu tych zabiegów. Potem umalowalam się na nowo, tuszem rzesy i blyszczykiem usta. Wygladalam już normalnie, moje czarne lekko falowane włosy były już w większym ładzie, a moje brązowe oczy były otoczone wachlarzem czarnych, długich rzęs. Było dobrze. Pewnym krokiem wyszłam z łazienki na ruchliwa ulicę Neapolu, gdzie miał na mnie czekać Antonio, zauważyłam go po chwili, ale on mnie chyba jeszcze nie widział, miałam więc okazję dokładniej się mu przyjrzeć. Był wysoki, (przynajmniej wyższy ode mnie) i dobrze zbudowany, (wydawałam się przy nim taka krucha i drobna) miał ciemne gęste włosy, w lekkim nieładzie, ale i tak wyglądal jakby dosłownie przed chwilą wyszedł z salonu fryzjerskiego, a ubrany był w krótkie spodenki i czarna koszulę z krótkim rękawem rozpiętą do połowy, która opinała jego imponujące mięśnie... I tu się skończyła możliwość przygladania mu, bo właśnie mnie dostrzegl... i spojrzał na mnie tak, jak jeszcze nikt na mnie nie patrzył... Usmiechnelam się lekko do niego, a on odpowiedział mi tym samym...
Rozdział 4
Jak już wcześniej wspominałam Włosi słyną ze swej urody, byłam na to przygotowana, tak przynajmniej myślałam... Myliłam się. Kiedy się w końcu odwrocilam przede mną stał chłopak, może siedemnasto czy osiemnastoletni. I byl ZABÓJCZO przystojny... Utonelam w jego pięknych, brązowych oczachach, o barwie czekolady... Zdałam sobie sprawę z tego, ze się na niego gapię z otwartymi ustami, więc szybko się zebrałam i odwrocilam wzrok od jego oczu, jak i całej twarzy, wtedy dopiero byłam w stanie cokolwiek powiedzieć, co i tak przyszło mi z trudem... Wymamrotalam, więc ciche 'dziękuję', odwrocilam się i ruszyłam biegiem... Nie dobiegłam jednak dalej niż jakieś 50 metrów, bo był ode mnie szybszy, (Do tej pory nie wiem po co za mną biegł, mógł sobie zwyczajnie pójść w swoją stronę) chwycił mnie za ramiona, na tyle mocno, żebym nie mogła się mu wyrwać i odwrócił mnie przodem do siebie.
- Zaczekaj - powiedział
- Po co? - spytalam
- Chciałem z Tobą chwilkę porozmawiać, a Ty ucieklas - zachichotal
- Nie mamy o czym rozmawiać, nawet Cię nie znam! - odpowiedziałam lekko zagniewanym tonem
- Dlatego pozwól, ze się przedstawię, Antonio Marcello, a Ty jak się nazywasz? - powiedział puszczając moje ramiona i wyciągnął do mnie swoją reke
- Nazywam się Rosa Falconi - powiedzialam, ujmując jego dłoń (która nawiasem mówiąc byla bardzo delikatna)
- Miło mi Cię poznać Rosa, muszę przyznać, ze nie wyglądasz na tutejszą, jesteś tu może przejazdem? - powiedział Antonio
- Prawdę mówiąc ty też nie wyglądasz na kogoś stąd, mieszkasz tu na stale?- odpowiedziałam pytaniem na pytanie
- Nie odpowiedzialas na moje pytanie, Rosa - powiedział nieco rozbawiony (chociaż ja nie widziałam w tym nic śmiesznego)
- Ty na moje też nie - warknęlam, a mój ton nie pasował do treści wypowiedzi tak bardzo, ze oboje zaczęliśmy się smiac, a wszyscy wokół zaczęli nas obserwowac, czego od razu nie zauwazylam
- Och, Rosa, Rosa... Znamy się od paru minut, a Ty już mnie rozbawilas tak jak mało kto
- To mój jedyny talent, oprócz gry na nerwach- powiedzialam, lekko pochmurniejac
- Przesadzasz, a wracając do mojego pytania jesteś tutaj przejazdem?
- Tak, jadę do mamy do San Marco, przyjechałam pociągiem z Cesenatico
- Tak się sklada, że ja też nim jechałem, tylko ze do taty, i to nie koniec, wydaje mi się, ze będziemy jechać jeszcze godzinę autobusem do San Marco, bo tak się składa, ze tam akurat mieszka mój Tata
Zamurowalo mnie, nie dosc, że użył formy mnogiej 'my', co było urocze, to jeszcze, jak się dowiedziałam jechaliśmy tym samym pociągiem przez kilka godzin, w tym samym wagonie, teraz pojedziemy do tego samego miasta, tym samym autobusem, i jak się okazało po sprawdzeniu adresów, naszych rodziców z San Marco, będziemy sąsiadami, czy to nie cudowny zbieg okolicznosci? Mam wrażenie, że przyjazd tutaj był najlepsza rzeczą w moim zyciu... Chyba po raz pierwszy udało mi się przeprowadzić normalną rozmowę (tak mi się przynajmniej wydawalo) i muszę przyznać, ze przyszło mi to łatwiej niż myślałam. Mimo, iż znamy się od 10 minut właśnie zdobyłam prawdziwego przyjaciela, a może później i kogoś więcej...
Rozdział 3
Jechałam jakiś czas, nie patrzyłam na zegarek. Chciałam tylko jechać jak najdalej z tego miejsca... jak najdalej stąd... Jechałam zupełnie sama, nikt do mnie nie dzwonił, nikt nie pisał, nikt się o mnie nie martwił... Nawet moja najlepsza przyjaciolka Paola, której wszystko dokładnie opowiedziałam, miała mnie gdzieś... Kiedy dotarłam do stacji w Neapolu zaczęłam szukać autobusu, którym mogłabym dojechać do San Marco di Castellabate (to jest prawdziwa nazwa, jak dla mnie zbyt długa, więc będę mówiła po prostu San Marco), ale najpierw poszłam poszukać toalety, żeby się jakoś doprowadzić do porządku (przecież żadne dziewczyny - nawet Włoszki, które powszechnie słyną ze swojej urody - nie wyglądają atrakcyjnie, nawet w minimalnym stopniu, z rozmazanym przez łzy tuszem do rzęs i z rozczochranymi włosami, uch! ). W drodze do łazienki, o którą zapytałam się przechodniów, jak to ja, potknęłam się o krawężnik czy inne niebezpieczeństwo czychające na moje stopy. Już miałam upaść i na 100% coś sobie uszkodzić, gdy w tym momencie, ktoś złapał mnie w talii i podniósł do pozycji pionowej. Bałam się odwrócić, wiem, że to idiotyczne, ale jak już wspominałam nie potrafię nawiązywać jakichkolwiek kontaktow międzyludzkich, nawet prostej konwersacji. Ta Osoba wciąż mnie trzymała i czekała aż się odwrócę. Policzylam w głowie do trzech i powoli odwróciła się na pięcie...