wtorek, 13 stycznia 2015

Pierwsza Miłość 4

Rozdział 4

Jak już wcześniej wspominałam Włosi słyną ze swej urody, byłam na to przygotowana, tak przynajmniej myślałam... Myliłam się. Kiedy się w końcu odwrocilam przede mną stał chłopak, może siedemnasto czy osiemnastoletni. I byl ZABÓJCZO przystojny... Utonelam w jego pięknych, brązowych oczachach, o barwie czekolady... Zdałam sobie sprawę z tego, ze się na niego gapię z otwartymi ustami, więc szybko się zebrałam i odwrocilam wzrok od jego oczu, jak i całej twarzy, wtedy dopiero byłam w stanie cokolwiek powiedzieć, co i tak przyszło mi z trudem... Wymamrotalam, więc ciche 'dziękuję', odwrocilam się i ruszyłam biegiem... Nie dobiegłam jednak dalej niż jakieś 50 metrów, bo był ode mnie szybszy, (Do tej pory nie wiem po co za mną biegł, mógł sobie zwyczajnie pójść w swoją stronę) chwycił mnie za ramiona, na tyle mocno, żebym nie mogła się mu wyrwać i odwrócił mnie przodem do siebie.
- Zaczekaj - powiedział
- Po co? - spytalam
- Chciałem z Tobą chwilkę porozmawiać, a Ty ucieklas - zachichotal
- Nie mamy o czym rozmawiać, nawet Cię nie znam! - odpowiedziałam lekko zagniewanym tonem
- Dlatego pozwól, ze się przedstawię, Antonio Marcello, a Ty jak się nazywasz? - powiedział puszczając moje ramiona i wyciągnął do mnie swoją reke
- Nazywam się Rosa Falconi - powiedzialam, ujmując jego dłoń (która nawiasem mówiąc byla bardzo delikatna)
- Miło mi Cię poznać Rosa, muszę przyznać, ze nie wyglądasz na tutejszą, jesteś tu może przejazdem? - powiedział Antonio
- Prawdę mówiąc ty też nie wyglądasz na kogoś stąd, mieszkasz tu na stale?- odpowiedziałam pytaniem na pytanie
- Nie odpowiedzialas na moje pytanie, Rosa - powiedział nieco rozbawiony (chociaż ja nie widziałam w tym nic śmiesznego)
- Ty na moje też nie -  warknęlam, a mój ton nie pasował do treści wypowiedzi tak bardzo, ze oboje zaczęliśmy się smiac, a wszyscy wokół zaczęli nas obserwowac, czego od razu nie zauwazylam
- Och, Rosa, Rosa... Znamy się od paru minut, a Ty już mnie rozbawilas  tak jak mało kto
- To mój jedyny talent, oprócz gry na nerwach-  powiedzialam, lekko pochmurniejac
- Przesadzasz, a wracając do mojego pytania jesteś tutaj przejazdem?
- Tak, jadę do mamy do San Marco, przyjechałam pociągiem z Cesenatico
- Tak się sklada, że ja też nim jechałem, tylko ze do taty, i to nie koniec, wydaje mi się, ze będziemy jechać jeszcze godzinę autobusem do San Marco, bo tak się składa, ze tam akurat mieszka mój Tata

Zamurowalo mnie, nie dosc, że użył formy mnogiej 'my', co było urocze, to jeszcze, jak się dowiedziałam jechaliśmy tym samym pociągiem przez kilka godzin, w tym samym wagonie, teraz pojedziemy do tego samego miasta, tym samym autobusem, i jak się okazało po sprawdzeniu adresów, naszych rodziców z San Marco, będziemy sąsiadami, czy to nie cudowny zbieg okolicznosci? Mam wrażenie, że przyjazd tutaj był najlepsza rzeczą w moim zyciu... Chyba po raz pierwszy udało mi się przeprowadzić normalną rozmowę (tak mi się przynajmniej wydawalo) i muszę przyznać, ze przyszło mi to łatwiej niż myślałam. Mimo, iż znamy się od 10 minut właśnie zdobyłam prawdziwego przyjaciela, a może później i kogoś więcej...

1 komentarz: